Piękny weekend za nami! Organizatorzy Targów Rzeczy Ładnych po raz kolejny utorowali drogę dobrym projektom do naszych domów ;) Spotkanie z ciekawym, niemal wyłącznie polskim wzornictwem oraz jego twórcami to nie lada gratka dla każdego miłośnika unikalnych form. Co więcej dobór wystawców oraz sama atmosfera podczas TRŁ sprawia, że dobrze czują się tu zarówno znawcy tematu jak i wielbiciele po prostu dobrze zaprojektowanych, funkcjonalnych przedmiotów.
Tradycyjnie już bardzo silną reprezentację posiadała strefa printów, tuż obok ceramiki czy oświetlenia. Wzornictwo dla dzieci reprezentowane było przez małe wydawnictwa a także pracownie, które stawiają na kreatywną zabawę i niebanalną formę przedmiotów. Dzisiejsza relacja to projekty które już nie raz pojawiały się w naszych postach (nadal zachwycają pomimo upływu czasu!) oraz nowe odkrycia, wobec których trudno pozostać obojętnym :) A o tym, co działo się podczas ostatnich edycji TRŁ możecie podejrzeć w postach tu i tu :) Zapraszamy!
Tekstylia potrafią całkowicie odmienić i nadać przestrzeni wokół dziecka zupełnie nowy charakter. Te migrujące, jak poduchy, kocyki czy dywaniki, jak i te o bardziej stacjonarnym trybie życia jak chociażby zasłony mocno kształtują każde wnętrze. Wraz z Hanią uwielbiamy bawić się ich formą i regularnie zabieramy się za wspólne "przebieranie" pokoju. I tak podczas ostatniej metamorfozy pokoiku nie dość że pościel Hani nabrała kolorów, to pojawił się na niej wzór! A wszystko to dzięki polskiej marce, która od jakiegoś czasu podbija serca miłośników pięknych tekstyliów. Mumla, bo o niej mowa to nasza miłość od pierwszego wejrzenia. Oryginalne wzory spotykają się tu z materiałami najwyższej jakości. Nasz wybór padł na wzór Litery, który łączy odcienie szarości z zółtymi akcentami. O tym że pościel kryje tajemnice chyba całej palety kolorystycznej miałyśmy dowiedzieć się w zgoła innych okolicznościach, ale o tym zaraz ;)
Ale jaja! Wykrzyknęłyśmy niemal jednocześnie z Hanią pochylając się nad wywarem z czerwonej kapusty i wyłaniającym się z niego jajem. Jak eksperyment, to eksperyment! Nasze jajo owinęłyśmy uprzednio szczelnie cienką rajstopką Hani (sic!) umieszczając w niej gałązkę borówki. Dlaczego piszemy o tym dopiero teraz? Nasze doświadczenie z tym naturalnym barwnikiem zaskoczyło nas na tyle, że postanowiłyśmy podzielić się z Wami fotorelacją z jego efektów ;) Uzyskany w ten sposób odcień niebieskiego pięknie komponował się z białymi dodatkami i jak widać na zdjęciach podczas świątecznego śniadania poruszył nie tylko nasze emocje ;) A my już jesteśmy pewne że za rok wraz z Hanią rozbudujemy nasze laboratorium i sprawdzimy możliwości pozostałych naturalnych barwników ;) Co więcej w ramach treningu mamy w planach zmalować co nieco przy pomocy farbek uzyskanych dokładnie w ten sam sposób z buraków, czy cebuli. A za pędzelek śmiało może posłużyć np. natka pietruszki ;)